18 marca 2014

Obiad u teściowej, czyli jak doprowadzić do choroby żołądkowej.



Kiedy teściowa zaprasza na obiad czujesz się miło i cieszysz się, że dziś masz spokój od garnków, kiedy natomiast po każdej wizycie lądujesz w łazience coś chyba jest nie tak...


Kasia poszła raz na obiad świąteczny do rodziców Bartka. Od samego patrzenia na stół robiło się jej źle.
Uszka z barszczem jakie znała od swojej mamy wyglądały tu całkowicie inaczej: suszone tortellini z "gorącym kubkiem" to wersja mamy Bartka. Podziękowała... 
Poczęstowała się schabowym i czymś co miało chyba wyglądać chyba jak kluski. Na razie było OK. Katastrofa zaczęła się przy kolacji, kiedy na stół wyciągnięto "świąteczne potrawy": kawior z Lidla, mini wersje małż, które wyglądały jakby je już ktoś wcześniej przegryzał, ociekająca tłuszczem sałatka z "gyrosem". tak wysuszone sery pleśniowe, że można by było ich użyć na kamienie oraz kupne anti-pasti.
Mmmm pychota. Kasia poprosiła o przesunięcie dziwnych potraw na koniec stołu w przeciwnym razie zwróciła by schaboszczaka z obiadu. 
Nic nie wyglądało na godne zjedzenia, ale wszyscy patrzyli, więc Kasia z grzeczności zjadła troszkę sałatki. Po godzinie zaczęła się czuć dziwnie. Zaważyła, że nikt poza nią sałatki nie ruszył...
Kiedy doszła do domu zaczęła się tak źle czuć, że ledwo weszła do mieszkania. Tak strasznie się źle czuła, a nieszczęście nie chciało wyjść ani górą, ani dołem, więc się położyła i cierpiała.

W piątek wieczór Kasia i Bartek wybrali się po chleb do piekarni, spotkali po drodze mamę Bartka. "Wpadnijcie na kawę"
"Niestety nie możemy, mamy jeszcze dużo pracy, ale możemy wpaść jutro" - zaryzykowała Kasia

Poszli. Na stole stał tatar ociekający krwią (fuj!) bagietka czosnkowa, która pachniała jakoś dziwnie słodko (później się okazało, że smakowała również słodko), do tego pomidor bez smaku, parę plasterków mozarelli i nic więcej....

Nagle na stół do dekoracji postawili ananasa. Poprosiła o ananasa i zjadła połowę - tak wyglądała jej kolacja.
Przynajmniej zagryzła smak czosnkowo-słodkiej bułki.

Teraz do teściowej chodzi najedzona. Kiedy do chodziła do rodziców poprzedniego partnera, przynajmniej czuła, że jest u rodziców, bo stół uchylał się od jedzenia. To co otrzymała u rodziców teraźniejszego partnera zrobiłaby sama z zawiązanymi oczami i nie nazwałaby tego nigdy kolacją, a przekąską....

2 komentarze:

Żaneta Serocka pisze...

moja teściowa cudownie gotowała, nie zdążyła mnie jednak niczego nauczyć.
nie chciałabym mieć takiej teściowej jak Kasia, to gotowanie na opak.

Unknown pisze...

Niestety teściowej się nie wybiera.. Mówię z doświadczenia....

Prześlij komentarz

Bardzo dziękuję za pozostawienia komentarza ♥♥ Na pewno odwdzięczę się tym samym w wolnej chwili ♥♥

 

Blog Template by BloggerCandy.com